Złodziej dusz - Graham Masterton - recenzja



„Złodziej dusz” Grahama Mastertna to już siódmy tom przygód Jima Rooka, zaczyna się od mocnego uderzenia – dosłownie i emocjonalnie. Już na pierwszych stronach główny bohater przypadkowo potrąca swoją ukochaną kotkę Tibbles, co wprowadza czytelnika w ponury nastrój. Gdy jeden z nowych uczniów wręcza mu w prezencie „zmartwystałą” wersję kotki, Jim przeczuwa, że to dopiero początek kłopotów – i ma rację.

Wkrótce dwie uczennice umierają w tragicznych okolicznościach, a kotka znów ginie... tylko po to, by powrócić. Na scenę wkracza koreański demon Kwisin, który za pomocą przerażających wizji przyszłości doprowadza ludzi do samobójstwa. Rook, jak zwykle, zostaje wciągnięty w nierówną walkę z siłami ciemności, które zdają się coraz bardziej bezlitosne.

Masterton po raz kolejny udowadnia, że potrafi budować napięcie i łączyć horror z elementami nadprzyrodzonymi w sposób, który nie pozwala oderwać się od lektury. Jim Rook – coraz bardziej doświadczony, ale i poraniony przez życie nauczyciel języka angielskiego – pozostaje postacią, do której łatwo się przywiązać. Jego determinacja, mimo osobistych tragedii, budzi podziw i współczucie.

„Złodziej dusz” to mroczna, pełna zwrotów akcji opowieść, która trzyma w napięciu do ostatniej strony. Lubię też bardzo głównego bohatera i humor, zwłaszcza pojawiający się w dialogach. Ja się dobrze bawię przy tych książkach (mam na myśli cały cykl Rook), choć to horrory. Tę część przeczytałam błyskawicznie i już nie mogę się doczekać finałowego tomu.





M.J.







Książka wydana przez



Komentarze