Bez ryzyka - Lee Child - recenzja




Lee Child, brytyjski pisarz znany głównie z bestsellerowej serii o Jacku Reacherze, tym razem pokazuje się z nieco innej strony – jako twórca krótkich, autonomicznych opowiadań. W przeciwieństwie do jego najsłynniejszych książek, bohaterowie „Bez ryzyka” nie mają nadludzkich zdolności, nie są zawodowymi twardzielami ani samotnymi mścicielami. To zwykli ludzie – niepozorni, często przypadkowi – którzy przez los, impuls lub z pozoru niewinną decyzję zostają wplątani w sytuacje pełne napięcia, tajemnicy i niebezpieczeństwa. Zaintrygowało mnie, czy styl Childa zadziała także bez kultowej postaci, czy sam język i sposób budowania opowieści wystarczą, by utrzymać uwagę czytelnika, gdy zabraknie bohatera, który do tej pory był „twarzą” całej twórczości autora? Zbiór zawiera kilkanaście historii o bardzo różnym charakterze. Część z nich to klasyczne, mocne thrillery, inne mają bardziej psychologiczny, refleksyjny lub nawet melancholijny wydźwięk.

To definitywnie nie jest książka, którą trzeba czytać jednym tchem – wręcz przeciwnie. Można ją spokojnie dawkować po jednej historii dziennie, traktując ją jako „czytankę na dobranoc” – tyle że zamiast bajki, dostajemy szybką, ostrą literacką dawkę emocji. Historie mają wyraziste tempo i, jak powiedziałby BookTok, sporo „plot twistów". Dla mnie zdecydowanym numerem jeden było tytułowe opowiadanie, można je spokojnie określić jako „cherry on top”.

Na marginesie - zaskoczyłam się, oczywiście pozytywnie, tłumaczeniem Łukasza Praski. Komu polecam tę książkę? Na pewno fanom Lee Childa, którzy chcą zobaczyć jego twórczość w nieco innym świetle – bez Reachera, ale z tym samym charakterystycznym stylem. To także świetna propozycja dla nowych czytelników, którzy chcą spróbować czegoś krótszego i bardziej różnorodnego. A dla każdego, kto po prostu lubi formę opowiadań, literacki dreszczyk i dobrze napisane historie z zaskoczeniem – Bez ryzyka będzie trafionym wyborem.





M.S.







Książka wydana przez



Komentarze

  1. Jeszcze nie miałam okazji usłyszeć o tej książce. Trochę szkoda, że nie opowiada o moim ulubionym bohaterze, ale muszę sprawdzić jak wypada twórczość autora bez Reachera.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz