Złoty dom - Jessie Burton - recenzja

 




Z notek o autorce i jej utworach czytelnik dowiaduje się, że powieść opowiada o kolejnych latach życia Thei Brandt, którą wielu czytelników na pewno zna z wcześniejszej książki Jessie Burton
Miniaturzystki". Niestety, przyznaję, że dotychczas nie udało mi się przeczytać, ale po lekturze Złotego domu" na pewno wypożyczę ją, gdyż historia dojrzewającej nastolatki okazała się interesująca, a Amsterdam, historia Holandii oraz cała epoka, w której toczy się akcja, bardzo mnie ciekawią. 


Panna Thea wchodzi w prawdziwe dorosłe życie, co nie jest proste, ponieważ nie ma matki, gdyż zmarła, kiedy dziewczyna urodziła się. Ojciec to czarnoskóry Otton, dawny służący, co też w tamtych czasach budziło ogromne kontrowersje. Życie Thei nie jest więc usłane różami, znajduje się trudnej sytuacji materialnej, bo majątek z przeszłości skończył się. A do tego w minionych epokach dziewczynę osiemnastoletnią uważano za kobietę, która już dawno powinna mieć męża i dzieci. Thea nie ma więc specjalnego wyboru. Targają nią silne emocje, gdyż rodzina - jak to dawniej zwykle bywało - znajduje jej kandydata na małżonka, ale dziewczyna kocha innego, a więc atmosfera 
zagęszcza się". Komplikacje rosną, kiedy Thea otrzymuje dziwny, choć piękny prezencik w formie figurek. Nie wie, co to może oznaczać, nie ma świadomości, że być może powróciła pewna tajemnica z przeszłości, z czasów których nie zna. W tym momencie akcja wciąga bardziej, ale co wydarzy się dalej w życiu Thei, dowiecie się, gdy przeczytacie tę naprawdę klimatyczną" powieść. 

 

 

 

 ZJ

 

 

 

Książka wydana przez

 


 

 

Komentarze