Ucieczka z Festung Breslau - Andrzej Ziemiański - recenzja




Zbliża się koniec II Wojny Światowej, Niemcy niebawem skapitulują, ale we Wrocławiu toczą jeszcze zacięte walki z nacierającymi Rosjanami. Obrońcy i napastnicy biją się o każdy budynek.

W tym momencie pojawia się Schielke, oficer kontrwywiadu, z dość dziwną misją, można rzec, nawet zachciankę – ma odnaleźć jednego, zwykłego żołnierza. Oto właśnie ów szeregowiec może naprowadzić sprytnego kapitana na trop afery związanej z kradzieżą dzieł sztuki. Niestety, dzielny oficer wpada w istne piekło, gdyż w budynku, z którego trzeba wydobyć żołnierza, trwa nieustanna strzelanina. Natomiast Schielke nie był nigdy na froncie, nie wąchał prochu, a strzelał tylko kilka razy do tarczy. Na dodatek, kiedy w końcu dociera do ważnego świadka, w dziwaczny sposób przyczynił się do jego śmierci. Poza tym ciągle ma wrażenie, że „ktoś z góry” wrobił go w tę niejasną i trudną sprawę, a - co ciekawe - jednym z kluczy do jej rozwiązania może okazać się agent polskiego wywiadu. Dalej akcja toczy się trochę jak w „Stawce większej niż życie” z tą tylko różnicą, że nie pojawi się Hans Kloss, gdyż inteligentny agent ma wiele mówiący pseudonim: „Holmes”…

Książka zachęca miłośników tematyki wojennej okładką z wizerunkiem niemieckiego oficera obwieszonego bronią i innymi rekwizytami wskazującymi, że lubi on różnorodne tzw. gadżety robiące wrażenie. W dużym stopniu obrazek ten oddaje część cech głównego bohatera.

Akcja jest interesująca, biegnie wartko, aczkolwiek czasami odczuwa się zmęczenie jej długością przeładowaniem detalami, ale dla fanów zmagań wojennych będzie to zapewne zaletą. Natomiast ze względu na intrygę sensacyjno-kryminalno-szpiegowską powieść może zaciekawić również czytelników skupiających się na innych odmianach literatury.




ZJ




Książka wydana przez



Komentarze