Łzy wojny - Wilbur Smith - recenzja

Pierwszym, na co warto zwrócić uwagę przy czytaniu książki „Łzy wojny” Wilbura Smitha, są wspaniałe opisy miejsc, w których rozgrywa się akcja. Autorowi udało się to napisać tak, aby czytelnik mógł rzeczywiście wyobrazić sobie okolicę, gdzie rozstrzygają się wydarzenia – spokojna i upalna Kenia lub mglista i deszczowa Anglia – wszystkie miejsca wzbudzają takie samo zainteresowanie.

Na początku poznajemy dziewczynkę – Saffron Courtney – mieszkającą z rodzicami w Kenii. Jej ojciec prowadził działalność handlową, natomiast matka zajmowała się wychowywaniem córki. Niestety, przez rodzinną tragedię nastolatka musi szybciej dorosnąć i zacząć podejmować własne decyzje. Dziewczyna, chcąc kontynuować naukę, wyruszyła do Anglii, dokładnie w przededniu wybuchu II wojny światowej.

W międzyczasie pojawił się drugi bohater – Gerhard von Meerbach – młody, przystojny potomek niemieckich właścicieli fortuny przemysłowej. Miał starszego brata – Konrada, – który wyjątkowo go nienawidził. Gerhard był przeciwnikiem nazistowskich Niemiec. Musiał się jednak podporządkować nowym zasadom, ze względu na brata, który był zapatrzony w Hitlera. Nie wszystko jest jednak takie proste, szczególnie, gdy młody Aryjczyk zechce pomóc dawnemu przyjacielowi rodziny, Żydowi.

Oprócz wojny pojawia się również cudowny wątek miłosny, który z pewnością nie będzie łatwym przeżyciem dla bohaterów. Ból i smutek, miłość i zaskoczenie – to wszystko miesza się ze sobą, tworząc naprawdę wspaniałą historię, którą warto przeżyć osobiście. Dodatkowo, atmosferę wzmacnia pojawienie się tajemnic, ukrywanych przez nieżyjącą już matkę Courtney.

Mimo że nie jestem fanką dłuższych wątków miłosnych lub tematyki wojennej, to opowieść wciągnęła mnie na kilka godzin w kompletnie inny świat. Po zaskakującym zakończeniu nadal czułam niedosyt i chciałam czytać jeszcze więcej. Dlatego gorąco polecam „Łzy wojny”, nawet jeśli nie jest się miłośnikiem tego typu książek.



WL, lat 16




Książka wydana przez


Komentarze