Podróż na wschód - Hermann Hesse - recenzja

Książki Hermanna Hessego nie polecałbym czytelnikom „twardo stąpającym po ziem”, z uśmieszkiem ironii traktującym świat duszy i wyobraźni, refleksje filozoficzne czy poetyckie obrazy. „Podróż na Wschód” jest bowiem opowieścią o wyprawie do „królestwa bez ziemi”, do krainy myśli. Przechodząc, a może przepływając przez kolejne strony książki, coraz jaśniej i wyraźniej dostrzega się sens tej wędrówki do Ojczyzny Światła", właściwie „podróży bez podróży”. Narrator pojawia się wprawdzie w konkretnych miejscach, jednak celem okazuje się wnikanie do wnętrza człowieka, doskonalenie duchowe, odszukiwanie ideałów i podążanie za nimi. W wielu miejscach, np. gdy przywoływani są Almanzor, Don Kichot czy Parsifal, przychodzi na myśl określenie członków tajemniczej wyprawy jako „obrońców królestwa bez kresu i miasta popiołów”, jak mówi puenta klasycznego wiersza Zbigniewa Herberta. Dlatego, niestety, nie wszyscy są w stanie dołączyć do jej uczestników.

Powieść Hermanna Hessego nie jest więc nawet powieścią w powszechnie przyjętym i rozumianym znaczeniu. Jak czytamy w „Posłowiu”, to „krucjata przeciwko jednowymiarowości naszego świata, omamionego przez pieniądz, liczby i zegary”, pod prąd strumienia dążącego do korzyści materialnych, a w kierunku odrodzenia własnego wnętrza i doskonalenia siebie.

Każdy, kto , mimo prawdopodobnej „chłosty śmiechu”, potrafi wejść w tę krainę duszy, baśni i niezmierzonych przestrzeni myśli, zdobędzie „dobro, którego nie zdobędzie”, znajdzie się w towarzystwie wielkich przodków.






ZJ
Książka wydana przez

Komentarze