Moje serce należy do ciebie - Alessio Puleo - recenzja

Od jakiegoś czasu już, pragnęłam sięgnąć po książkę pt. „Moje serce należy do ciebie” jednak jakoś nie miałam ku temu okazji. Ostatnio los się do mnie uśmiechnął i udało mi się kupić ją na wyprzedaży w mojej ulubionej księgarni. Zaraz po powrocie do domu zabrałam się za lekturę.

„Moje serce należy do ciebie” napisał Alessio Puleo, jednakże nigdzie nie znalazłam żadnych szczegółowych informacji na jego temat. Na okładce, odnajdujemy jedynie informację, że przedmowę do książki napisał popularny autor Federico Moccia („Trzy metry nad niebem”; „Tylko ty”)


„Moje serce należy do ciebie” to typowa powieść dla młodzieży.

Ylenia to osiemnastolatka, która urodziła się z wadą serca. Jej stan pogarsza się, więc razem z rodziną z dnia na dzień przeprowadza się do Włoch, gdzie ma większą szansę na przeszczep. W Kolumbii pozostawia swoich znajomych, przyjaciół i swojego ukochanego chłopaka (jak się później okazuje, chłopaka który zdradzał ją z jej najlepszą przyjaciółką). W nowej szkole poznaje swojego rówieśnika, nieco szalonego Alexa. Nastolatki świetnie się ze sobą dogadują, spędzają razem mnóstwo czasu, jednak boją wyznać się swoje uczucia. Doprowadza to do tego, że Alex zaczyna umawiać się z innymi dziewczynami i staje się… Jedną z tych dziewczyn jest Virginia – przyjaciółka Yleni. Kiedy wszystko wychodzi na jaw Ylenia ma dość. Stan dziewczyny nagle się pogarsza. Trafia do szpitala, walczy o każdy oddech.

Czy Ylenia wybaczy Alexowi? Czy nie jest za późno? Czy znajdzie się serce dla Yleni? Czy dziewczyna przeżyje?

Zaletą tej książki na pewno jest trudny temat podjęty przez autora. Chodzi tu o oddawanie i przeszczepy narządów.

Jednak cała powieść jest dość słaba. Ojciec z dnia na dzień mówi rodzinie, że przeprowadzają się na drugi koniec świata, nie wyjaśniając dlaczego (na początku tylko on wie, że serce córki trzeba przeszczepić). Rodzina trochę protestuje, jednak w ciągu dwóch dni pakuje posłusznie walizki. Wylatują… Jak dla mnie bardzo naciągane i bardzo mało realne.

We Włoszech ojciec idzie do domu sąsiadów. Okazuje się, że mieszka tam osiemnastoletnia dziewczyna. Od razu mówi nowej sąsiadce, że pewnie zaprzyjaźni się z jego córką, bo są w tym samym wieku. I nagle po dwóch dniach sąsiadka – Virginia – w domu naszych bohaterów traktowana jest jak członek rodziny, bo wszyscy od razu tak ją pokochali… Jak dla mnie – bardzo sztuczne.

Ylenia mimo tego, że kocha Alexa i że on próbuje wyznać jej miłość, odrzuca go, nie podając powodu (chłopak nie wie o jej chorobie). Jak dla mnie jest to dość dziecinne zachowanie.

A Alex? Od początku nie wzbudzał mojej sympatii. Był „nieogarnięty” , zakręcony, szalony w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Książkę czyta się naprawdę bardzo szybko, język jest bardzo łatwy, ale przy tym dialogi są bardzo płytkie. Autor wprowadza jakieś dziwne poboczne wątki, które w rezultacie nie zostają wyjaśnione. Przez pół książki niewiele się dzieje, pod koniec dzieje się za wiele i przez to nie wszystko zostaje wyjaśnione.

Autor miał dobry pomysł, jednak nie opisał historii w odpowiedni sposób. Bardzo dobry pomysł na zakończenie - bo było naprawdę ujmujące. Jednak autor opisał je płytko i krótko.

Myślę, że młodszym czytelnikom ta powieść mogłaby się spodobać. Ja oczekiwałam czegoś więcej. Niestety bardzo się rozczarowałam.


Weronika, 18 lat


Książka wydana przez Wydawnictwo Muza

Komentarze