W zasadzie nie miałam jakoś specjalnie ochoty na tego typu książki, ale z drugiej strony trochę mnie ciągnęło do "Pięknego drania". Uznałam, że czytanie tej powieści będzie świetną rozrywką.
Chloe Mills jest jedną z najlepszych studentek MBA. Dzięki swoim osiągnięciom dostała szansę współpracowania ze świetnie prosperującą firmą Ryan Media. Jest tylko jeden problem. Jej szefem jest zabójczo przystojny Bennett Ryan, który właśnie wrócił z Paryża. Mężczyzna nie należy do sympatycznych osób, jednak panna Mills świetnie radzi sobie z jego charakterem do czasu, aż pewnego dnia zostaje z nim sam na sam...
Tego typu książki pojawiają się przez ostatnie lata jak grzyby po deszczu. Szał "Pięćdziesięciu twarzy Greya" trwa do teraz i na potęgę powstają powieści, gdzie praktycznie głównym tematem jest seks. I choć należę do tej grupy czytelników, którym Grey przypadł do gustu, miałam nieco sceptyczne nastawienie do "Pięknego drania". Przyznam, że niektóre momenty tej książki trochę mnie denerwowały, ale ogólnie uznaję ją za bardzo dobrą.
Na początku zachowanie Chloe było dla mnie nie do końca zrozumiałe. Nie za bardzo za nią przepadałam. Nie lubię, gdy ktoś coś sobie postanawia tak na mur beton, a wystarczy jeden mały bodziec i cały misterny plan legnie w gruzach. Z kolei Bennett...no cóż. Facet, jak facet (chociaż tutaj nie był to taki typowy, przeciętny facet, zdecydowanie nie). Wykorzystywał maksymalnie swoje warunki, aby osiągnąć zamierzony cel.
Co mi się najbardziej podobało? To, że Chloe choć na początku kojarzyła mi się mimo wszystko z głupiutką stażystką, pod koniec naprawdę mi zaimponowała swoim zachowaniem. Oczywiście, poza tym standardowo podoba mi się przemiana naszego głównego bohatera. Faceci stający się lepszymi pod wpływem kobiety, zawszę będą u mnie wygrani.
Książkę polecam fanom powieści o miłości. Wspaniałej, choć nietypowej.
Chloe Mills jest jedną z najlepszych studentek MBA. Dzięki swoim osiągnięciom dostała szansę współpracowania ze świetnie prosperującą firmą Ryan Media. Jest tylko jeden problem. Jej szefem jest zabójczo przystojny Bennett Ryan, który właśnie wrócił z Paryża. Mężczyzna nie należy do sympatycznych osób, jednak panna Mills świetnie radzi sobie z jego charakterem do czasu, aż pewnego dnia zostaje z nim sam na sam...
Tego typu książki pojawiają się przez ostatnie lata jak grzyby po deszczu. Szał "Pięćdziesięciu twarzy Greya" trwa do teraz i na potęgę powstają powieści, gdzie praktycznie głównym tematem jest seks. I choć należę do tej grupy czytelników, którym Grey przypadł do gustu, miałam nieco sceptyczne nastawienie do "Pięknego drania". Przyznam, że niektóre momenty tej książki trochę mnie denerwowały, ale ogólnie uznaję ją za bardzo dobrą.
Na początku zachowanie Chloe było dla mnie nie do końca zrozumiałe. Nie za bardzo za nią przepadałam. Nie lubię, gdy ktoś coś sobie postanawia tak na mur beton, a wystarczy jeden mały bodziec i cały misterny plan legnie w gruzach. Z kolei Bennett...no cóż. Facet, jak facet (chociaż tutaj nie był to taki typowy, przeciętny facet, zdecydowanie nie). Wykorzystywał maksymalnie swoje warunki, aby osiągnąć zamierzony cel.
Co mi się najbardziej podobało? To, że Chloe choć na początku kojarzyła mi się mimo wszystko z głupiutką stażystką, pod koniec naprawdę mi zaimponowała swoim zachowaniem. Oczywiście, poza tym standardowo podoba mi się przemiana naszego głównego bohatera. Faceci stający się lepszymi pod wpływem kobiety, zawszę będą u mnie wygrani.
Książkę polecam fanom powieści o miłości. Wspaniałej, choć nietypowej.
Komentarze
Prześlij komentarz