Reguła mroku - Giulio Leoni - recenzja

Uwielbiam twórczość Dana Browna. „Kod Leonarda da Vinci” czy też „Anioły i Demony” to jedne z moich ulubionych książek. Pewnego dnia miałam okazję zapoznać się z ofertą Wydawnictwa KEFAS. Przeglądałam kilka różnych tytułów i to właśnie „Reguła mroku” najbardziej przykuła moją uwagę, zarówno okładką, jak i opisem.

Przenosimy się do wczesnorenesansowej Italii, gdzie króluje intryga i chęć posiadania władzy za wszelką cenę. Pewnego dnia zostaje w brutalny sposób zabity drukarz. Nikt nie wie, jaki był motyw zbrodni. Lorenzo Medyceusz wysyła młodego Pico Mirandola do Rzymu, by tam znalazł przyczynę tego oraz innych popełnionych w tym czasie morderstw. Okazuje się, że śmierć ponieśli ludzie związani poniekąd z tajemniczą regułą mroku, która ponoć ma moc wskrzeszania zmarłych. Do tego na ulicach Wiecznego Miasta pojawia się piękność, która jest uznawana za zmarłą Simonettę Vespucci. Czy faktycznie ówcześni myśliciele posiedli zdolność przyzywania tych, którzy odeszli?

Przyznam szczerze. Jest mi niezmiernie przykro, że książka została tak napisana. Naprawdę. Pomysł był bardzo dobry, a wykonanie, no cóż, średnio. Moim zdaniem za dużo zdarzeń, wątków, bohaterów. Do tego kłania się miejscami starodawny język, który nie ułatwia czytania. Wielka szkoda, po fabuła mogłaby dorównać Danowi Brownowi. Tak się jednak nie stało.

Ciężko się wdrożyć w to, co w danym momencie się dzieje. Raz za razem zmienia się akcja, która co rusz dotyczy innego bohatera. Czasami miałam wrażenie, że pewne wątki urwały się bez zakończenia. Trochę przypomina to sen, w którym obrazy nie zawsze są ze sobą spójne i przerzucają nas w różne miejsca. Raz jedno, raz drugie. Nie podobało mi się to. Zabrakło mi tego napięcia, które po każdym przeczytanym rozdziale nie pozwala nam skończyć czytać, tylko dalej podążać za bohaterami.

Nie wątpię, że pomysł był świetny. XV wiek, Rzym, idealna przestrzeń do stworzenia genialnego thrillera. Intrygi, tajemnicze postacie, reguła, która może przyzywać zmarłych zza grobu. To był świetny plan. Niestety, tu spotkałam się z ciągnącą się w nieskończoność akcją, która często zamiast zachęcać do lektury, po prostu nudziła. Wciągających momentów (według mnie) było jak na lekarstwo. Przeczytanie stu stron nie jest dla mnie wielkim wyczynem. Tutaj jednak było inaczej i czasami nawet dziesięć stron szło, jak po grudzie.

Bardzo żałuję, że książka okazała się taka, a nie inna, bo naprawdę można było stworzyć z niej coś fantastycznego. Niemniej jednak, jeżeli ktoś ma chęć, to proszę bardzo. Może Wam akurat się spodoba.




Merry, lat 20



Książka wydana przez Wydawnictwo


Komentarze