Dom na krańcu świata - Dean Koontz - recenzja




Dean Koontz jest jednym z najpopularniejszych współczesnych amerykańskich autorów. Karierę literacką rozpoczął w wieku dwudziestu lat, startując w konkursie na opowiadanie zorganizowanym przez „Atlantic Monthly. 

Powieść „Dom na krańcu świata” opowiada o Katie, która od dwóch lat ukrywa się przed światem na wyspie, Jakubowej Drabinie. Pewnego dnia, jej spokój zostaje zakłócony przez śmigłowce zrzucające bomby głębinowe na pobliskie wody. Na sąsiedniej wyspie znajduje się tajemniczy obiekt rządowy, który prawdopodobnie ma coś wspólnego ze zrzucanymi bombami. Pewnego dnia na Jakubową Drabinę przybywa dwóch agentów w poszukiwaniu czegoś, o czym nie chcą rozmawiać. Katie się ich boi, jednak wkrótce na wyspie pojawie się znacznie większe zagrożenie, tak dziwne, że mieszkające tam zwierzęta uciekają z Jakubowej Drabiny. Główna bohaterka staje w obliczu przerażającej bitwy z tajemniczym wrogiem. Przegrana może oznaczać koniec świata. Jednak Katie nie stoczy tej bitwy sama - ze sztormu, na brzeg wyspy wypływa odważna, młoda dziewczyna.

Dean Koontz w „Domu na krańcu świata” postawił na budowanie napięcia. Na samym początku jesteśmy wprowadzani w świat Katie, zmagającą się z ogromną stratą i poczuciem niesprawiedliwości kobietą, która od dwóch lat wiedzie spokojne, samotne życie, aby w późniejszych częściach powieści czytać niemal mrożącą krew w żyłach akcję. Autor płynnie przeplata różne gatunki: od thrillera przez science fiction po horror, z motywem spisku rządowego. Dzięki temu byłam zaciekawiona aż do ostatnich stron książki.

„Dom na krańcu świata” z pewnością przypadnie do gustu czytelnikom, którzy lubią być trzymani w napięciu.






A.K.







Książka wydana przez



Komentarze