First last song - Bianca Iosivoni - recenzja


Czy Grace uda się w końcu zapomnieć o złych przeżyciach z matką?
I czy Manson będzie umiał zapanować nad swoimi emocjami?

Główna bohaterka, Grace, jest piękną i inteligentną dziewczyną. Ma zawzięty charakter i zawsze dąży do celu. Jednak nie jest to zasługa wychowywania jej przez matkę, która nagminnie wyżywała się na córce i obniżała jej samoocenę. Po kilku latach kobieta zapomina o swojej przeszłości i chce ułożyć sobie życie z nowym "facetem". Pozornie otacza ją szczęście i dni upływają spokojnie, mężczyzna niespodziewanie kieruje w jej stronę bardzo niemiły komentarz. Dziewczynie wracają koszmarne wspomnienia z dzieciństwa, a z nimi następuje mobilizacja. Grace zapisuje się na siłownię i trenuje tak często, jak tylko może. Prosi swojego kolegę, Mansona, aby udzielił jej pomocy jako trener personalny. Wraz z tym zajęciem budzą się w niej dawne zainteresowania. Okazuje się bardzo uzdolniona wokalnie, a spędzając więcej czasu z nowym przyjacielem, postanawia dołączyć do jego zespołu. Dziewczyna udaje niedostępną, on wydaje się być nią zainteresowany, problem w tym, że znajduje się w stałym związku...

"First last song"
jest książką dobrą na jeden wieczór. Historia miłosna podobna powtarzających się w wielu utworach sprawiła, że opowieść nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia. Ciężko wczuć się w role bohaterów, ponieważ są przedstawieni bardzo powierzchownie. Ponadto, fabuła wydaje się zbyt realistyczna, a czytanie jej wcale nie odpręża, wręcz stresuje. Mimo to lektura na pewno będzie idealna dla miłośników romansów i rozwiązywania trudnych rodzinnych problemów.



Zuzia, lat 18




Książka wydana przez Wydawnictwo



Komentarze