Tak cię straciłam - Jenny Blackhurst - recenzja

Strata dziecka to chyba najgorsza rzecz, jaka może przydarzyć się matce. Syn Susan Webster, głównej bohaterki kryminału „Tak cię straciłam” umiera. Zostaje zamordowany i to nie przez jakiegoś losowego mordercę, ale przez swoją własną matkę. To znaczy, najprawdopodobniej tak właśnie było, bo Susan nic nie pamięta. Lekarze tłumaczą, że morderstwo było wynikiem depresji poporodowej i przedawkowaniu leków na uspokojenie. Kiedy po kilku latach Susan wychodzi z ośrodka psychiatrycznego, chce zapomnieć o przeszłości. Zmienia miejsce zamieszkania i imię. Nadaje sobie nową tożsamość. Przez jakiś czas udaje się jej żyć normalnie, ale pewnego dnia dostaje zdjęcie jakiegoś chłopca w wieku około czterech lat. Emma (nowe imię Susan) nie wie co o tym myśleć i początkowo podejrzewa, że to pomyłka, ale zdjęcie podpisane jest imieniem jej zmarłego synka. Oznaczałoby to, że tak naprawdę nie zamordowała go ona, a ktoś po prostu go porwał... Od tego wydarzenia Emma i jej dwoje przyjaciół będą starali się odkryć prawdę.

„Tak cię straciłam” to pierwsza książka Jenny Blackhurst, którą przeczytałam, ale z pewnością nie ostatnia. Praktycznie przez cały czas jej czytania pozostawałam w napięciu, bo nie wiedziałam, co może wydarzyć się dalej, a to przy lekturze takiego typu książki jest rzeczą jak najbardziej pożądaną.


Reasumując, książka (mimo że wygląda według mnie niepozornie) jest jedną z najlepszych, jaką czytałam. Polecam ją serdecznie każdemu!




M.K., lat 16



Książka wydana przez Wydawnictwo 

https://www.wydawnictwoalbatros.com

Komentarze