Uniesienie - Stephen King - recenzja

Jak tylko dowiedziałam się, że będzie mieć premierę kolejna książka Stephena Kinga pt. „Uniesienie”, czekałam na nią z niecierpliwością. Tym bardziej że miała dotyczyć mieszkańców miasteczka Castle Rock. To co, właśnie najbardziej lubię u mistrza grozy, to opis sennych zwyczajnych amerykańskich miasteczek, ich mieszkańców oraz narastającą stopniowo grozę.

W końcu się doczekałam, niestety już na początku spotkało mnie rozczarowanie. Książka liczy zaledwie 120 kilka stron, to nie jest powieść, a opowiadanie. Jest to więc lektura właściwie na jedno popołudnie.


Nieco o samej fabule:
Scott Carey jest informatykiem, po rozwodzie, mieszka sam z kotem, w jego życiu niewiele się dzieje. Nagle odkrywa, że traci stopniowo na wadze. Początkowo nawet jest z tego faktu zadowolony, aż orientuje się, że choć traci na wadze, wygląda tak samo, ma lekko zaokrąglony brzuch i nie musi ściągać paska, jednak kilogramów ciągle mu ubywa. To tego wszystkiego do miasteczka sprowadzają się dwie kobiety Deirdre McComb i Missy Donaldson i zostają jego sąsiadkami. Co z tego wszystkiego wyniknie?

Jak dla mnie przestawiona historia jest za krótka, żeby wzbudzić jakiekolwiek emocje. Temat jak dla mnie też niekoniecznie trafiony. Zabrakło mi dreszczyku strachu. Książka nie wywarła na mnie wrażenia, jak bywało z innymi powieściami tego pisarza takimi jak choćby „Sklepik z marzeniami” czy „Cujo". Po książkę na pewno sięgną fani Kinga, ja już wiem, że opowiadań będę raczej unikać.




K.K.



Książka wydana przez Wydawnictwo

http://www.wydawnictwoalbatros.com

Komentarze