Dzieci wolności - Paullina Simons - recenzja

Po książkę „Dzieci wolności” Paulliny Simons sięgnęłam z lekkim niepokojem. Z jednej strony krótki opis zachęcił mnie, lecz jest to powieść poprzedzająca trylogię „Jeździec miedziany”, której oczywiście nie czytałam. Moje obawy minęły już po kilku stronach powieści.

Gina wraz z bratem i matką przybywają do Bostonu w celu poszukiwania lepszych warunków życia. Początek wieku XX nie jest łatwym czasem, zwłaszcza dla włoskiej rodziny udającej się do nieznanego kraju. Główna bohaterka tuż po przybyciu do Ameryki poznaje Harry’go, starszego od niej mężczyznę, pragnącego znaleźć właściwe miejsce na Ziemi. Dzieli ich przepaść, ona jest dużo młodszą, biedną imigrantką, z kolei on, dojrzały, pochodzący z jednej z najlepszych rodzin w mieście. Czy pomimo tak ogromnej różnicy połączy ich wyjątkowe uczucie jakim jest miłość? Czy ktoś stanie na drodze do ich szczęścia?

Autorka „Dzieci wolności” opisuje życie na początku lat XX. Stara się przedstawić problemy z jakimi ludzie zmagali się w tamtych czasach oraz jak traktowani byli imigranci. Paullina Simons ukazuje, że mimo wszystkich przeciwności dwoje ludzi jest w stanie przezwyciężyć wszystko, jeśli tylko się ze sobą zjednoczą. Czytelnik, który nie sięgnął po trylogię z całą pewnością nie odczuje tego. Autorka nie nawiązuję do tych powieści w sposób niezrozumiały dla odbiorcy, wręcz przeciwnie, zachęca go do przeczytania swoich poprzednich książek.

Bardzo lekka i ciekawa opowieść, idealna na już długie i ponure jesienne wieczory. Gorąco polecam wszystkim!


Magda, lat 18



Książka wydana przez Wydawnictwo Świat Książki

Komentarze