Wypychacz zwierząt - Jarosław Grzędowicz - recenzja

Jarosław Grzędowicz jako polski pisarz fantastyki kolejny raz spowodował, że na moim ciele pojawiły się dreszcze. Czytając „Wypychacza zwierząt” byłam zszokowana i pełna podziwu. Autor użył bujnej wyobraźni i stworzył coś niesamowitego, coś, co zostanie w mojej pamięci na bardzo długo.

Jeśli myśleliście, że podróże w czasie są niemożliwe, a teleportacja w odległe miejsca jest tylko fikcją, musicie sięgnąć po tę lekturę i zrozumieć, że człowiek może wszystko, jeżeli rozum nie będzie go ograniczał.

Opowiadań w książce jest 13. Każde z nich stanowi osobną wyprawę w głąb przeszłości czy też przyszłości. Znaleźć się można na ważnych wydarzeniach, takich jak karnawał w Wenecji, czy też pod ostrzem gilotyny. Wielkim atutem tego dzieła jest ponadczasowa tematyka. Autor porusza kwestie znane każdemu człowiekowi, ukazuje problemy, z którymi na co dzień się zmagamy, jednak ukrywa je pod płaszczykiem fikcji. Jedno z opowiadań „Weekend w Spestreku” skradło mi serce. Pełne kontrowersji, dziwnych poglądów i ideologii. Burzliwą jego częścią okazuje się zamiana ról kobiety i mężczyzny, kiedy to ona staje się głową rodziny, jest potęgą i nie musi walczyć o swoje prawa. Natomiast mężczyzna niczym mrówka próbuje zdobyć chociażby kawałek cennego metalu, który mógłby uratować jego życie. Tego tekstu nie trzeba rozumieć, wystarczy go po prostu przeczytać, a puenta sama przyjdzie do głowy. Opowiadanie, które pozostawiło mi niedosyt, to „Nagroda". Ukazuje historię pewnej firmy starającej się o przykładnego pracownika, autor sięga w głąb korporacyjnego świata i stara się zrozumieć, jak daleko można się posunąć, aby mieć przy sobie wzorowego człowieka pracy. 
 
Minęło już parę dni, od kiedy przeczytałam tę książkę i nadal nie rozumiem, dlaczego tytułowe opowiadanie, czyli jedno z najkrótszych z całego zbioru, zostało wybrane na okładkę. Strata zwierzęcia i tęsknota po nim, wręcz obsesyjna próba wskrzeszenia go, nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak reszta opowiadań. Tekst, który najbardziej mną wstrząsnął i zaciekawił na tyle, że dałam rade przeczytać go dwa razy z rzędu, to „Hobby ciotki Konstancji". Czyjego ducha wywołała? Jakie skutki to przyniosło? I czy wywoływanie ich nie było tylko przykrywką do czegoś? Sprawdźcie!

Warto dodać, że wśród 13 opowiadań, można znaleźć również krótsze teksty. Dlatego ta książka zadowoli nawet grymaśnego czytelnika. Została napisana niesamowicie plastycznie, lekkim piórem, pochłania odbiorcę w całości. Podsumowując, „Wypychacz zwierząt” będzie opcją dla każdego, ale nie w każdym czasie. Nie jest to lektura na niedzielny odpoczynek ani do popołudniowej herbatki. Na tę książkę trzeba się psychicznie nastawić,  no, chyba że chcecie skończyć tak jak większość bohaterów opowiadań. A jak skończyli? Musicie sami się dowiedzieć.




Zuzia, 18 lat
 
 
 
 
 
Książka wydana przez
 

 
 
 

Komentarze