Będzie dobrze - Aleksandra Kern - recenzja




Czy to nie czas, aby zacząć się niepokoić, gdy w twoim życiu pojawia się człowiek podający się za Śmierć?

Na to pytanie może odpowiedzieć Ela. Dwudziestolatka, której życie z dnia na dzień coraz bardziej traci sens, a to wszystko przez nieuleczalną chorobę, której nikt nie potrafi zdiagnozować. A więc nikt nie może jej pomóc. Nikt, oprócz czarnowłosego asystenta Śmierci. Tylko czy granica między życiem a śmiercią powinna być aż tak zamazana?

Pomimo ciekawej fabuły, tego romansu nie czytało mi się przyjemnie. Długie i nużące opisy sytuacji, które nic nie wnosiły do fabuły i równie nieciekawe przemyślenia głównej bohaterki są definitywnie największą wadą tej powieści. To właśnie z ich powodu czytanie pierwszej połowy książki było katorgą, a wciągnąć się w historię Elli i Draco udało mi się dopiero w drugiej połowie. Dodatkowo główna bohaterka wydaje się nijaka. Ciężko było mi zapałać do niej sympatią. Jednak historia ma pewne zalety. Wśród niech jest niebanalne przedstawienie postaci Śmierci. Draco nie jest przerażającym czy żądnym śmierci potworem, a miłym, starającym się jak może pomóc chłopakiem, którego trudno nie pokochać.

Książka jest idealną pozycją dla osób, którym znudziła się Śmierć w długiej czarnej szacie o twarzy kościotrupa. Jednak, jeśli chcemy przeczytać wciągającą powieść z rozbudowanymi postaciami, której losy bohaterów będziemy przeżywać z zapartym tchem, proponuję poszukać innej opcji niż tę debiutancką książkę Aleksandry Kern „Będzie dobrze”.


 

 

 

M.P.




Książka wydana przez Wydawnictwo Prozami




Komentarze