Lucky Luke. Alibi - recenzja

Czy jest ktoś, kto nie kojarzy samotnego kowboja Lucky Luke'a, chociaż by z kreskówek? Dzięki Wydawnictwu Egmont możemy poznać/odświeżyć sobie przygody dzielnego Lucky Luke przy pomocy serii komiksów. Komiksy zostały stworzone przez dwie już kultowe postacie: pisarza René Goscinnego (1926–1977) oraz rysownika Morrisa (właściwie Maurice de Bevere, 1923–2001). Po śmierci Goscinnego seria była kontynuowana przez grupę autorską.

„Lucky Luke. Alibi” przedstawia cztery historie. W pierwszej Lucky Luke musi zorganizować wyprawę na Dziki Zachód dla pary nowożeńców. Niestety panna młoda to dość impulsywna osobą, więc nie jest to łatwe zadanie. W kolejnej opowieści nasz kowboj pomaga lichemu przyjacielowi w spełnieniu marzeń. Oczywiście tam, gdzie Lucky Luke nie może zabraknąć braci Daltonów, z którymi bierze udział w korridzie. W ostatniej historii kowboj ratuje pewnego wyjątkowego konia.

Książka dla miłośników komiksów o Dzikim Zachodzie, raczej tych młodszych. Pełno w niej humoru i zwrotów akcji, więc na pewno nie będą się przy niej nudzić.






Ika, lat 16



Książka wydana przez Wydawnictwo


Komentarze