Wszystko wina kota! - Agnieszka Lingas-Łoniewska - recenzja

Kto czyta moje opinie o książkach, ten wie, że twórczość Agnieszki Lingas- Łoniewskiej nie jest mi obca. To moja ulubiona polska autorka i staram się czytać wszystko, co stworzyła. Teraz przyszedł czas na "Wszystko wina kota!"

Tym razem historia dotyczy sławnej pisarki - Lidii Makowskiej, która pod pseudonimem wydała mnóstwo bestsellerów. Tysiące kobiet nie mogą się doczekać, aż w księgarniach pojawi się jej kolejne dzieło. Mimo ogromnego zachwytu, jest jedna osoba, która zawsze znajdzie jakieś niedociągnięcie. Jack Sparrow, bo o nim właśnie mowa, to wierny, aczkolwiek niesłychanie wymagający recenzent punktujący wszelkie niedogodności w powieściach Lidii. Czy i tym razem nie obejdzie się bez jego krytyki?

Tymczasem nasza bohaterka, namawiana przez swoją przyjaciółkę, postanawia w końcu ujawnić swoją tożsamość udzielając wywiadu, jednakże pod jednym warunkiem. To właśnie Jack Sparrow ma poprowadzić ową rozmowę. Napięcie rośnie, ponieważ on również pokaże, kim jest naprawdę.

Poza życiem zawodowym Lidki w jej prywatnym też zaczyna dziać się ciekawie. W dużej mierze dzięki Jamsowi, czyli kotu, który notorycznie odwiedza sypialnię jakże przystojnego i intrygującego sąsiada pisarki...

Czy muszę po raz kolejny przypominać, że uwielbiam książki Agnieszki Lingas- Łoniewskiej? Mam nadzieję, że nie trzeba, ale tak, to kolejna powieść autorki, która bardzo mi się spodobała. Część czytelników może uważać, że to zwykła obyczajówka. Przewidywalna, banalna i tym podobne, ale przecież nie zawsze ma się ochotę na, na przykład, typową klasykę. Czasami potrzeba zanurzyć się w książkowy świat, w którym czujemy się lekko i przyjemnie. Tak po prostu dla relaksu. Właśnie za to uwielbiam te powieści. Za przekierowanie do zwykłej, choć różnej od mojej, rzeczywistości. Do bohaterów, których nie sposób nie polubić. Jednak mnie najbardziej chwyta za serce to, że twórczość naszej rodzimej pisarki za każdym razem napawa mnie jakąś specyficzną nadzieją i pozytywną energią, której często mi brakuje.

To tak ogólnie. A szczegółowo o tej powieści? Tym razem bardzo spodobało mi się to, że rozdziały są podzielone na poszczególne postaci. Te kilka wątków, jak również perspektywa tych samych wydarzeń widzianych oczami różnych osób ukazuje je w pełni i za to daję plusa. Po drugie, nie obyło się również bez motywów miłosnych. Banalne? Niekoniecznie. Także miłość jest tutaj pokazana z różnych stron. Miłość między dwojgiem zakochanych. Miłość rodzicielska. Miłość w przyjaźni. Cały przekrój. Kolejna zaleta. Po trzecie, to momentami bardzo zabawna historia. Tak, jak zostało napisane na okładce: "romantyczna komedia omyłek" i zgadzam się z tym w stu procentach.

Co do samego czytania, to lekka i przyjemna lektura w sam raz na jesienne popołudnie. Pochłania się ją w ekspresowym tempie. Dzieje się dosyć sporo, a zakończenia rozdziałów nie pozwalają na to, by spokojnie odłożyć książkę na później, tylko jeszcze bardziej podsycają chęć poznania dalszych losów bohaterów.

Kolejna powieść pani Agnieszki trafia do moich ulubionych. "Wszystko wina kota!" to świetny sposób na relaks. Książka pełna dobrego humoru, ciepła i uczucia. Gorąco polecam wszystkim fanom autorki, którzy jeszcze nie zapoznali się z tym tytułem, jak również tym, którzy lubią przyjemne historie i literaturę obyczajową.




Książka wydana przez Wydawnictwo Novae Res

Komentarze