Żona plantatora herbaty - Dinah Jefferies - recenzja

"Żona plantatora herbaty" to książka, którą pochłonęłam w jeden wieczór. Dzięki lekkiemu stylowi Dinah Jefferies i ciekawej historii przenosimy się w lata dwudzieste  i trzydzieste XX wieku.

Piękny, egzotyczny Cejlon i plantacja herbaty, jego kolorowi mieszkańcy. Poznajemy młodą, bo zaledwie dziewiętnastoletnią Gwen Hooper, która przybywa do całkowicie nieznanej sobie kultury i miejsca, by zamieszkać z nowopoślubionym mężem na jego plantacji herbaty. Laurence jest sporo starszy od Gwen, bardzo dużo pracuje i nie poświęca jej tyle czasu ile by chciała. Był już żonaty, ale jego żona młodo zmarła. Gwen przebywając sporo czasu sama w posiadłości trafia na coraz dziwniejsze rodzinne sekrety: zamknięte drzwi, porzucone ubranka i zabawki dziecięce, zarośnięty grób w ogrodzie. Mąż nie chcę opowiadać o swej bolesnej przeszłości. Sytuacji nie ułatwia siostra Laurenca, która właściwie jest na utrzymaniu brata i ani myśli założyć swojej rodziny i właściwie mieszka z małżonkami, a od początku nie pała sympatią do nowej bratowej. Niepokój Gwen budzi też amerykanka Christina, z którą jej mąż prowadzi interesy. Pomimo wielu sekretów i tajemnic Gwen jest bardzo szczęśliwa z Laurencem, zachodzi w ciążę i... właśnie i tu zaczynają się sprawy komplikować. Nie napiszę więcej, by nie zdradzać szczegółów.

Książkę jak najbardziej polecam, to świetna lektura zwłaszcza na ciepłe lato, wtedy jeszcze bardziej można wczuć się w egzotyczny klimat Celjonu i jego mieszkańców. 


MJ


Książka wydana przez



Komentarze